Wilczy głód – plan awaryjny

W obliczu nawału pracy lub innych obowiązków, odpowiednie wybory żywieniowe schodzą często na drugi plan. Brakuje nam czasu i energii na gotowanie czy wymyślanie pożywnych potraw.

Gdy jesteśmy zmęczeni lub nie jemy regularnie i doprowadzamy do sytuacji, gdy dopada nas wilczy głód, często szukamy produktów wysokokalorycznych, żeby uzupełnić braki energetyczne i mieć jeszcze coś na zapas. Pojawia się wtedy niebezpieczeństwo sięgania po fast foody, słodycze i mnie zdrowe opcje (typu dania gotowe do podgrzania). Dają nam one energię na krótki czas, po czym znów odczuwamy zmęczenie, senność i brak skupienia.

O wiele skuteczniejszym rozwiązaniem jest odpowiednie, regularne odżywianie organizmu, które da nam energię i zapewni jasność umysłu. Sytuacje podbramkowe będą się zdarzać, to normalne. Możemy jednak przygotować się na nie z wyprzedzeniem, tak aby mieć pod ręką takie jedzenie, które rzeczywiście zrobi dla nas coś dobrego, a nie tylko zapewni nam puste kalorie. Zasada jest prosta: gdy mamy w lodówce lub zamrażarce coś dobrego i zdrowego do jedzenia, gdy zabierzemy do pracy pyszne śniadanie i lunch, to szanse, że udamy się do piekarni po pączka albo że kupimy batona z automatu w biurowym korytarzu są o wiele mniejsze.

Jak zatem zabrać się do takich przygotowań?

  1. Po pierwsze i najważniejsze zaopatrzcie się w pojemniki do przechowywania żywności. Ja polecam szklane, bo nie przechodzą zapachami i się nie zabarwiają. Wybierzcie różne rozmiary, żeby dopasować je do zawartości (czasem zostają 3 łyżki sosu, a czasem tona makaronu) i nie marnować przestrzeni w lodowce i zamrażalniku.
  2. Zróbcie odpowiednie zakupy. Zawsze warto mieć w domu produkty suche typu ryż czy kasza, puszki typu fasola, cieciorka, groszek, mrożone warzywa oraz przyprawy, bo z nich z łatwością przygotujemy posiłek.
  3. Wybierzcie taki dzień w tygodniu, kiedy będziecie mogli poświecić ok. 2 h na gotowanie i przygotowywanie składników na cały tydzień lub pół tygodnia (w zależności od tego ile jecie i ilu macie domowników, którzy zjedzą przygotowane zapasy 😅).
  4. Skorzystajcie ze wszystkich 4 palników na kuchence i w tym samym czasie ugotujcie produkty podstawowe, które najbardziej lubicie: makaron, ryż, ciecierzyca, kasza itp. 
  5. Wykorzystajcie też piekarnik. Gdy gotują się kasze i makarony, wstawcie do piekarnika pokrojone i doprawione warzywa korzeniowe, ziemniaki pokrojone w talarki lub półksiężyce, a jeśli jecie produkty odzwierzęce to np. kurczaka.
  6. Jeśli nie wykorzystacie wszystkich palników lub gdy już ugotujecie, co trzeba, możecie tez przygotować sosy. Najprostszy jest pomidorowy – ja wrzucam do garnka 2 puszki pomidorów i doprawiam mnóstwem przypraw. Jeśli mam więcej czasu, najpierw podsmażam drobno poszatkowaną czerwoną cebulę.
  7. Ugotujcie też (mrożone lub świeże) warzywa typu brokuły lub kalafior. Są świetnym dodatkiem do obiadu lub kolacji i można je przechowywać w lodówce przez kilka dni.
  8. Jeśli macie blender o wysokiej mocy/robota kuchennego, przygotujcie hummus lub pastę fasolową. Ratują życie, gdy człowiek wraca z pracy zmęczony, chce jeść już natychmiast, włącza się spożywczy agresor, a kolacji jeszcze nie ma. 😁
  9. Oprócz tego wszystkiego warto przygotować sobie również składniki ma sałatkę lub bowla. Pokroić cebulę, pomidory, ogórki i gdy przyjdzie czas, po prostu zmieszać je z sałatą. Nie przygotowujcie od razu całej sałatki na zapas, bo liście nasiąkną i całe danie będzie miało konsystencję śliskiej papki.
  10.  I na koniec przygotujcie sobie śniadanie! Wieczorem zalejcie płatki owasiane mlekiem roślinnym i wstawcie na noc do lodówki. Już wcześniej rozmroźcie owoce (jeśli używacie mrożonych), żeby rano nie zmagać się z zimnymi i twardymi truskawkami 😉 Rozdrobnijcie orzechy i gorzką czekoladę i zmieszajcie ze sobą, żeby rano tylko łyżką nałożyć taki miks do miski/pojemnika.

Wszystko to może wydawać się przytłaczające, ale klucz tkwi w odpowiedniej sekwencji działań. Wiele z tych czynności można robić jednocześnie. Gdy gotuje się woda na makaron, już można wstawiać sos pomidorowy. Gdy sos się „robi”, a w tym samym czasie makaron też się gotuje, można już wrzucać do blendera fasolę na pastę lub kroić warzywa na sałatkę.

Nastawcie timer!

Aby nadać swoim działaniom strukturę, wyznaczcie sobie limit czasowy. Niech to będą wspomniane wcześniej 2 godziny. Ustawcie timer i zróbcie tyle, ile uda się wam zrobić.

Przeważnie w naszej głowie wszelkie plany i działania urastają do niewyobrażalnych rozmiarów, ale gdy już zaczniecie działać, zobaczycie, że wyrobicie się szybciej niż myśleliście. Może nawet zrobicie więcej niż planowaliście. Zachęćcie partnera/partnerkę i starsze dzieci do pomocy, jeśli  macie taką możliwość. Wtedy cały proces przygotowań będzie trwał krócej. Da się to zrobić!

Pamiętajcie, że rolą żywności jest odżywianie – czyli zapewnianie naszemu organizmowi wszystkich niezbędnych składników, które pozwolą nam funkcjonować w optymalny sposób. Jedzenie fast foodów (czyli głównie cukru i tłuszczu), gdy mamy ciężki dzień, przyniesie efekt odwrotny od zamierzonego, ponieważ szybki strzał energii równie szybko zostanie zastąpiony przez zjazd energetyczny i złe samopoczucie. Bardzo możliwe, że będziemy się wtedy czuli gorzej niż przed zjedzeniem tego typu produktów.

Dzięki lepszym wyborom żywieniowym będzie się nam lepiej pracowało, odpoczywało, ćwiczyło i po prostu lepiej żyło. Warto więc poświęcić te kilka godzin tygodniowo na odpowiednie przygotowanie zapasów, które nie tylko pozwolą nam uniknąć pochopnych decyzji, ale też pomogą zaoszczędzić czas, który musielibyśmy przeznaczyć na każdorazowe przygotowaywanie potraw od zera.